piątek, 21 lutego 2014

Od Way'a (Yoi)

Obudziłem się. Lecz coś było nie tak. Tak jakbym miał dwa razy więcej zmysłów. Głowa mnie bolała od nadmiaru bodźców. Postanowiłem otworzyć oczy. Aż krzyknąłem ze zdumienia. Okazało się, że... jestem dwoma osobami. W jednej paliła się żądza mordu, w drugiej zaś budziła się litość do więźniów z sąsiedniej celi. Byłem tu trzymany już bardzo długo ale coś takiego przydarzyło mi się pierwszy raz. Nagle zaatakował mnie okropny ból głowy, jakby tysiące szerszeni latało w niej w te i  z powrotem... tyle że teraz miałem dwie głowy. Potrząsnąłem... potrząsnęliśmy głową i spojrzeliśmy po sobie.
Pomału zaczynałem rozumieć jak się steruje dwiema osobami naraz.
Uśmiechnęliśmy się do siebie... a właściwie mordercze ja wykrzywiło wargi w morderczym uśmiechu, a to łagodniejsze ja delikatnie i pocieszycielko uniosło kąciki ust. Ciekawe. Używałem tej samej czynności, a wywoływałem całkiem inny efekt. Nagle usłyszeliśmy krzyk. Odwróciliśmy się w tamtą stronę i zobaczyliśmy przerażoną wampirzycę. Po chwili nadbiegło więcej stworów z jej gatunku, którzy się nami zajmowali i zrobili tak same przerażone miny. Zauważyliśmy, że wpatrują się w agresywniejszego z nas.
Zerknąłem tym łagodniejszym z nas na drugiego i zobaczyłem, że na jego twarzy widnieje przerażający uśmiech. Natychmiast nas opanowałem, teraz staliśmy spokojnie przyglądając się gapiom. Po chwili szok mijał. A ja miałem czas, by poczuć te dwa umysły, by rozczepić się na dwie osoby. Teraz przyglądałem się każdemu wampirowi z osobna dwoma parami oczu - każdą oddzielnie. Dzieliśmy ze sobą myśli ale nie byliśmy jedną postacią.
-Co tu się stało? - zapytał nas człowiek stojący w tłumie.
-To co widzisz ... - wręcz zasyczał ciemnowłosy ja.
-Gdzie jest eksperyment nr. 001 z pseudonimem "Way"?! - zapytał ostrzejszym tonem.
-Eksperyment? - ciemnowłosy podszedł do krat i wyciągną rękę, by złapać tego człowieka. Ten odskoczył przerażony. Jasnowłosy ja podszedłem do mojego brata i odciągnąłem go od krat.
-Wybaczcie. - powiedziałem do nich. - Gdybyście mogli nie nazywać nas eksperymentem bylibyśmy dozgonnie wdzięczni. - usłyszałem jak mój brat prycha za mną.
-Was?
-Wcześniej byliśmy Way'em. - wyjaśniłem
-Aha... rozumiem. - powiedział choć widać było, że niewiele z tego rozumie. - W takim razie jako osoba odpowiedzialna za ekspe... - z kąta celi dobiegł nas stłumiony syk - odpowiedzialny za Way'a - poprawił się szybko człowiek, poprawiając jednocześnie okulary - Nazywam was Waru i Yoi... - Zło i Dobro... aż się uśmiechnąłem idealnie pasowały do nas te imiona. Waru był tą częścią mnie, która chciała powybijać wszystkich, a Yoi tą, która współczuła każdej żywej istocie. Wygląda na to, że jedno ciało po prostu nie było w stanie znieść takiego nagromadzenia sprzecznych uczuć, więc się rozdzieliło na dwa osobne...

-rok 2024-
(Yoi)

Siedzimy w tej celi już od jakiegoś czasu, ludzie za nas odpowiedzialni zarządzili, że mamy zakaz wychodzenia z niej. Nagle poczuliśmy wstrząsy... trzęsienie ziemi? Wstrząsy były coraz silniejsze... Rozejrzałem się dookoła. Zobaczyłem Waru siedzącego w kącie i głaszczącego swój sztylet. Zawsze mnie zastanawiało skąd on je bierze. W tym samym momencie coś dosłownie spadło mi na głowę. Zobaczyłem jeszcze jak mój morderczy brat odwraca głowę w moim kierunku bez większego zainteresowania.

Obudziłem się z potwornym bólem głowy.
-Co...? - chciałem zapytać ale zostałem szybko i skutecznie uciszony czyjąś ręką. Zerknąłem na tą osobę. Waru?! Co do... Po chwili wziął rękę z moich ust i uśmiechną się z tym swoim wyrazem twarzy szaleńca.
-Co do... - chciałem się spytać ale mi przerwał
-Musiałem cię uratować, gdybyś zginą to jako, że jesteś częścią mnie miałbym problem. - Ze zdziwienia zaparło mi dech w piersiach... on... mnie uratował? Nie do pomyślenia żeby Waru ratował kogokolwiek. Widząc moje zdziwienie zdenerwował się nieco. - A myślisz, że dlaczego nadal żyjesz? Bo gdybym cię zabił to raczej nie wyszło, by mi to na zdrowie.
-Rozumiem. - muszę się przyznać przed samym sobą, że nigdy tak o ty nie myślałem. Waru jednak był nieco inteligentniejszy niż można było przypuszczać.
-Akurat, rozumiesz. - prychną. Po czym wstał i odszedł. Wzruszyłem tylko ramionami i również odszedłem w swoją stronę.

-kilka tygodni, może miesięcy później-
Siedziałem na dachu jednego z domów kiedy usłyszałem jakieś hałasy. Zerknąłem ostrożnie na drogę podemną i zobaczyłem grupkę ludzi i elfów, niewątpliwie na polowaniu. Zrobiło mi się niedobrze. Kierowany jakiś dziwnym niepokojem ostrożnie ruszyłem za nimi skacząc bezszelestnie po dachach. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że ich wyprzedziłem. Zerknąłem do przodu na drogę i zobaczyłem jakąś dziewczynkę stojącą na środku drogi. Chciałem szybko skoczyć i ją stamtąd zabrać ale ktoś położył mi rękę na ramieniu.
-Poczekaj.
-Waru?! Co ty tu.
-Zamknij się idioto! - warkną na mnie. Umilkłem posłusznie i z niepokojem obserwowałem dziewczynę.
-Adrianna! Choć no tu! Chcesz żeby cię złapali?! - usłyszałem po przeciwległej stronie. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem młodego kotołaka. W tej samej chwili z bocznej uliczki wyszła ta grupa ludzi i elfów. Aż podskoczyłem ze zdziwienia kiedy dziewczyna zmieniła się w olbrzymiego jaszczura. W kilka sekund rozprawiła się z bandą, a ja dalej stałem z rozdziawionymi ustami.
-Choć! - przywołał mnie do porządku Waru. Gdy już się oddaliliśmy od miejsca zdarzenia, wstrząsnęły mną mdłości. - Jest niesamowita co? - spytał się mnie brat
-Tak niesamowicie straszna. - zachichotał szyderczo
-A ty nadal jesteś taki święty co? Kiedy się nauczysz, że zabijanie jest najlepszym rozwiązaniem. - wzdrygnąłem się
-Nie prawda.
-Eh, nigdy nie zmądrzejesz, ale i tak nad tym pomyśl! - zmienił się w węża i już go nie było. 

Życie jest straszne... Czy kiedykolwiek na tym świecie zagości jeszcze pokój?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz