czwartek, 20 lutego 2014

Od Dereka

Kobieta leżała na chodniku wygięta w nienaturalnej pozycji. Oceniłem, że jest u kresu, toteż w sam raz nadaje się do spożycia, tym bardziej, że nie zamierzała nigdzie uciekać. Mamrotała coś pod nosem, powieki miała półprzymknięte, lecz kiedy zbliżyłem się, nagle otworzyła szeroko oczy. Były zielone i parzyły na mnie całkiem przytomnie. Kobieta wyciągnęła przed siebie ręce, jej twarz wykrzywiła się w grymasie przerażenia. 
- Niee... - wyszeptała. 
Zatrzymał mnie ten jej szept w pół kroku. 
- Muszę, kochana, ty i tak umierasz - chciałem powiedzieć, lecz zamiast słów z mojego zgniłego gardła wydobył się straszliwy bełkot, coś w rodzaju "Muuua, oaaa, yyyy ueeeeaaaaarrrghhhh", od którego oczy kobiety stały się jeszcze większe, a jej twarz wyciągnięta, przywodząc mi na myśl słynny obraz Muncha. 
Zamachałem jeszcze rękami, chcąc jej pokazać, że osobiście również ubolewam nad sytuacją, ale i to nie przyniosło pożądanego rezultatu. Kobieta mnie nie rozumiała, powtarzając w kółko "Nie zabijaj mnie, nie zabijaj", ja tymczasem rozpaczliwie usiłowałem powiedzieć jej, żeby się nie bała, że postaram się szybko skrócić jej męki, bo w gruncie rzeczy przyzwoity ze mnie gość. Im bardziej oboje staraliśmy się porozumieć, tym koszmarniej to wyglądało. Super-feta działała dobrze, ale niestety nie przywróciła mi zdolności mówienia. Bariera komunikacyjna bardzo mnie dotknęła, pomyślałem, że to wyjątkowo kiepsko nie móc z kimś pogadać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz